Coraz częściej w artykułach na popularnych portalach pojawiają się zachwyty nad technologią druku 3d. Niektórzy co prawda piszą, że druk 3d to tylko chwilowa moda. Ale więcej mówi się, że techniki addtywne zastąpią obecnie królującą produkcję masową. Często przy tym autorzy wieszczą, że niebawem będziemy mieli do dyspozycji funkcjonalny odpowiednik replikatorów ze Star Treka. Wystarczy będzie podejść do stojącej w kącie mieszkania maszyny, powiedzieć “pilot do telewizora, nieduży, zielony“, usłyszymy krótkie ziiip! i drukarka zrobi nam potrzebną rzecz.
Cóż, śmiem twierdzić, że tak nie będzie. Nie w żadnej rozsądnej perspektywie czasowej.
Powiedzmy to sobie wprost: dzisiejsze domowe drukarki 3d, są w najlepszym przypadku… bardzo takie sobie. Mają słabą rozdzielczość przestrzenną (niedowiarków zapraszam do wydruku mechanizmu zegarka ręcznego), wiele kształtów jest na nich niewykonalnych (spróbujcie wydrukować zwój siatki ogrodzeniowej), a jak już drukują coś większego od gwizdka to są absurdalnie wolne. Ponadto daleko im do niezawodności, która pozwoli na używanie ich przez kogokolwiek poza ryjącymi po forach i odpornymi na frustrację geekami. A do tego wszystkiego trzeba dołożyć chyba największe ograniczenie w postaci palety dostępnych materiałów, gdzie do wyboru mamy plastik albo… plastik. Można powiedzieć, że właściwie jedno co dzisiejszym drukarkom naprawdę nieźle wychodzi to drukowanie części do nich samych.
Ktoś powie, że nieco lepsze parametry mają obwarowane patentami drukarki przemysłowe takich firm jak Objet czy Stratsys.
Czytaj dalej »
Ostatnie komentarze